Generał Jarosław Kraszewski, były dowódca Wojsk Rakietowych i Artylerii Wojsk Lądowych, nie ma wątpliwości, że odpalenie przez Rosjan rakiety na terytorium naszego kraju to był pokaz ich możliwości. - Uderzyła tam, gdzie miała uderzyć - ocenił ekspert i przyznał, że mamy poważne luki w obronie.
Rosyjska rakieta Ch-55 została odpalona najpewniej z samolotu znajdującego się nad terytorium Białorusi i 16 grudnia 2022 roku wleciała na polską przestrzeń powietrzną. Pocisk był ponoć monitorowany, ale spadł w lesie pod Bydgoszczą i służby straciły go z oczu na kilka miesięcy. Odnalazł się w kwietniu niedaleko wsi Zamość, wojsko nie kwapiło się, by zająć się znaleziskiem.
Jak przyznał generał Jarosław Kraszewski, były dowódca Wojsk Rakietowych i Artylerii Wojsk Lądowych, pocisk nie znalazł się nad Polską przypadkiem. Rosjanie wysłali głowicę, która nie była uzbrojona, by przetestować reakcję polskich systemów obronnych. I przekonali się, że nie do końca radzimy sobie w takim przypadku.