- Policjanci, którzy służą w ruchu drogowym i pionach prewencji, nie biorą teraz łapówek i nie chleją na służbie. Robi to jednak kierownictwo, co wychodzi na jaw tylko czasami. Gdyby alkohol wypił szeregowy funkcjonariusz, zostałby zwolniony tego samego dnia, a kiedy to samo robi przełożony, sprawy są wyciszane i bagatelizowane — mówi w rozmowie z Onetem Norbert Grzegorz Kościesza, autor książki "Folwark komendanta".
Onet Kultura: Dlaczego został pan policjantem?
Norbert Grzegorz Kościesza*: Zawsze fascynowała mnie mundurówka, a co za tym idzie – adrenalina, walka ze złem, z bandytami. To były takie chłopięce marzenia, o których zapomniałem, gdy dorosłem. Szczerze mówiąc, policja pojawiła się w moim życiu z przypadku, bo bardziej ciągnęło mnie do wojska. Po przeprowadzce na Podlasie chciałem się do niego dostać, ale nie udało się. Redukcja etatów, brak miejsc — takie padały odpowiedzi. Złożyłem więc papiery do policji, pojechałem na egzaminy i dostałem się bez problemu. Marzenia z dzieciństwa odżyły — uznałem, że mogę się przydać w policji i robić coś dobrego dla społeczeństwa.