Ogień wzniecono ładunkiem wybuchowym - to wiodąca hipoteza w śledztwie dotyczącym pożaru hali targowej przy ulicy Marywilskiej w Warszawie. Tak wynika z ustaleń "Rzeczpospolitej".
Akt sabotażu? Zakończyły się już oględziny hali, która spłonęła 12 maja. W obiekcie mieściło się blisko 1,5 tysiąca sklepów i punktów usługowych. "Na miejscu pogorzeliska odkryto fragmenty urządzeń zapalających i wybuchowych, co wskazuje na celową ingerencję" - dowiedziała się nieoficjalnie "Rzeczpospolita". Dzięki zebranym na miejscu śladom są duże szanse, że uda się wyjaśnić, czy podpalenie hali było aktem sabotażu na zlecenie rosyjskich służb, które stały za innymi podobnymi zdarzeniami.
Zabezpieczono odciski palców: Podczas przeszukiwania miejsca pożaru odkryto kluczowe w sprawie ślady i materialne dowody celowej ingerencji sprawcy lub sprawców. Śledczy nie ujawniają, o jakie rzeczy chodzi, ale teraz biegli będą ustalać, czy stanowią one elementy urządzeń zapalających i wybuchowych i czy miały kontakt z substancjami lub materialnymi palnymi, zapalającymi czy mieszankami. Według "Rz" zabezpieczono też odciski palców i ślady biologiczne, które prawdopodobnie pozwolą wyodrębnić DNA. Biegli pracują też nad odczytem nagrań z monitoringu. W śledztwie dotychczas nikt nie został zatrzymany, nie ma też osób podejrzanych.