Każdy mój rozmówca w Ukrainie mówi o 1943 r. na Wołyniu: "bratobójcza wojna". Każdy mówi ostrożnie, niby bojąc się, że się poparzy o polskie emocje. Nikt nie chce ich urazić. Podejście ukraińskie do zbrodni wołyńskiej zmieniło się w ciągu ostatnich dziesięciu lat. W Kijowie jest też przekonanie, że spór historyczny najbardziej służy imperialnej polityce Rosji.
Zima lat 2012–2013 w Kijowie była "zimą stulecia". Jeszcze w grudniu opady śniegu w ukraińskiej stolicy pobiły rekordy od początku obserwacji z 1881 r. A w nocy z 22 na 23 marca z powodu obfitych opadów śniegu na całej północy Ukrainy utworzyły się wielokilometrowe korki, w tym na szosie żytomierskiej. Właśnie wtedy miałem jechać z Kijowa na Wołyń, by porozmawiać ze świadkami zbrodni wołyńskiej w jej 70. rocznicę.
Śnieg paraliżuje cały Kijów. A Janukowycz – wraz z synami nazywany popularnie "Rodziną" – paraliżuje marzenia kijowian o przyszłości. Idę do Politklubu Witalija Portnykowa, najbardziej popularnego wówczas programu publicystycznego krytycznego wobec prezydenta.