Podlasie to jeden z najpiękniejszych rejonów Polski, słynący z dzikiej przyrody i wielokulturowości. W czasie trwającego obecnie stanu wyjątkowego to także ten obszar, którego mieszkańcy są zmuszeni do walki z wieloma nieoczekiwanymi problemami. Odwiedziliśmy strefę stanu wyjątkowego przy granicy polsko-białoruskiej, by posłuchać relacji mieszkańców i na własne oczy zobaczyć miejsce objęte zakazem pracy dla mediów.
Ekonomiczne skutki wprowadzenia stanu wyjątkowego. Białowieża niczym wymarłe miasto
Jadąc w kierunku polsko-białoruskiej granicy, pierwsze oznaki niecodziennej sytuacji widzimy już w Białymstoku oddalonym od objętej stanem wyjątkowym strefy o dobre 50 km. Kolumna wojskowych ciężarówek i wozów opancerzonych zmierza w tym samym kierunku co my.
To, co na pierwszy rzut oka wygląda na świetnie zaplanowaną operację, z perspektywy mieszkańców regionu prowadzi do wielu chaotycznych sytuacji. Choć ekologiczne gospodarstwo Macieje Sidorowicza znajduje się 2 km od strefy stanu wyjątkowego, to nie wiadomo dlaczego strefa ta przesunęła się tuż pod jego posiadłość. Poszerzona przez urzędniczy błąd strefa utrzymywała się około tygodnia, utrudniając tym samym rolnikowi dojazd do własnej posiadłości.