Ósmy miesiąc wojny na Ukrainie zaczął się wraz z ogłoszoną przez Władimira Putina tzw. częściową mobilizacją, która z jednej strony wywołała salwy śmiechu na Ukrainie, a z drugiej przeniosła konflikt na kolejny szczebel eskalacji. Biełsat rozmawiał z porucznikiem Sił Obronnych Izraela i analitykiem wojskowym Yigalem Levinem o tym, jak przebiega mobilizacja w Rosji, perspektywie nadchodzącej zimy i roli irańskich dronów dostarczanych do Moskwy.
– Jako receptę na sukcesy Sił Zbrojnych Ukrainy na Charkowszczyźnie władze rosyjskie wybrały tzw. częściową mobilizację, która w praktyce przybrała masowy i chaotyczny charakter. Jak opisałby Pan pierwszą mobilizację w Rosji od czasów inwazji na Afganistan?
W rzeczywistości mobilizacja na taką skalę miała miejsce w ZSRR tylko podczas II wojny światowej. W czasach inwazji na Afganistan pozostawała ukryta i ograniczona. Obecną mobilizację w Rosji określiłbym jako naruszenie przez Władimira Putina najświętszej umowy społecznej, jaka w Rosji istniała. Elity zajmują się swoimi sprawami – kradną, prowadzą wojny – np. w Syrii – robią co chcą. A zwykli poddani nie mają na nich żadnego wpływu – innymi słowy nie istnieje polityka w normalnym tego słowa znaczeniu, nie ma społeczeństwa obywatelskiego. Zamiast tego lud dostaje minimum stabilności i spektakl – agresję w Gruzji, operacje w Syrii, wszelkiego rodzaju kampanie wojskowe i popisy z bronią. W tym np. od Dmitrija Rogozina, z jego „kosmicznym show”, robotem Fiodorem itd. Ale ci ludzie mają zapewniony spokój ze strony władz.