Kandydatka na szefową eurokomisji obiecuje europarlamentowi lepszą ochronę klimatu, postępy w polityce migracyjnej i bezkompromisowość ws. przestrzegania praworządności. Czy to wystarczy, by przekonać sceptyków?
Swoje przemówienie na forum Parlamentu Europejskiego Ursula von der Leyen okrasiła przykładami z własnej biografii. Opowiadała o swoich siedmiorgu dzieciach, które w obliczu kryzysu klimatycznego wezwały ją, w jej opinii słusznie, do działania. – Nie czekajcie, tylko coś róbcie – przytoczyła ich wypowiedzi 60-letnia chadecka polityk. I te postulaty chce zrealizować, o ile dziś wieczorem co najmniej 374 deputowanych zdecyduje się oddać głos na pierwszą kobietę kandydującą na urząd przewodniczącego Komisji Europejskiej.
"Europa sprawiedliwości i równości"
– Urodziłam się jako Europejka i dopiero później dowiedziałam się, że jestem też Niemką i Dolnosaksonką – powiedziała von der Leyen , która urodziła się i spędziła dzieciństwo w Brukseli jako córka eurokraty, który później został premierem Dolnej Saksonii. Tak jak jej ojciec, Ernst Albrecht, porównała ona Unię Europejską do długotrwałego małżeństwa. – Ta miłość nie jest tak intensywna jak pierwszego dnia, ale staje się głębsza – powiedziała dodając, że "wiadomo, że można się spierać w Europie, ale wiadomo też, że można się pojednać". Unia Europejska jest ważna i wynika z niej odpowiedzialność – ciągnęła kandydatka. Jej zdaniem w obliczu wyzwań związanych z globalizacją i cyfryzacją należy bronić unikalnego modelu społecznej gospodarki rynkowej.