Nie milkną echa ostatnich ukraińskich ataków z wykorzystaniem pocisków ATACMS, które najwyraźniej nic nie robią sobie z rosyjskich systemów obrony przeciwlotniczej i dokonują wręcz niezwykłego dzieła zniszczenia na froncie. Ich kilkutygodniowa działalność kosztuje Moskwę już kilka miliardów dolarów.
Patrząc na ostatnie sukcesy rakietowych ataków Ukrainy, można zrozumieć, dlaczego władze w Kijowie tak mocno zabiegały o dostawy pocisków ATACMS. Nasz sąsiad zaczął prosić o nie niedługo po rozpoczęciu inwazji z lutego 2022 r., ale musiał czekać ponad dwa lata, aby w Waszyngtonie przychylono się do tych próśb. Można też zastanawiać się, jak wyglądałaby sytuacja na froncie, gdyby Amerykanie wysłali te pociski właśnie w 2022 r., i jest to w ogóle element szerszej dyskusji na temat niezdecydowania Zachodu w tych pierwszych miesiącach wojny, gdy USA i Europa były głuche na prośby Ukrainy dotyczące czołgów, samolotów czy pocisków dalekiego zasięgu.