Marcin Tulicki stworzył sprawnie nakręconą baśń z gatunku opowieści o Judaszu. Dlaczego teraz? PiS, który nienawidzi Radka Sikorskiego prawie tak jak Donalda Tuska, najwyraźniej boi się go jako wciąż czynnego polityka.
Jak wiemy, niedawno Radosław Sikorski wysunął hipotezę, że gazociągi na Bałtyku wysadzili Amerykanie. Palnął „Dziękuję USA” na Twitterze, bo akurat w tym momencie skojarzyło mu się to zdarzenie z aluzjami Amerykanów, że nie boją się konfrontacji z Rosją. Cóż, każdy dziś chce byś pierwszy ze swymi domysłami. Niefortunną, lecz w sumie nic nie znaczącą wypowiedź podchwycili Rosjanie i wykorzystali w swojej propagandzie. A zaraz za nimi PiS, który nienawidzi Radka Sikorskiego prawie tak jak Donalda Tuska i najwyraźniej boi się go jako wciąż czynnego polityka. Bo kto wie? Może PO wystawi go na prezydenta albo znowu wciągnie do rządu? Wiadomo przecież, że Donald Tusk i Radosław Sikorski czasami się spotykają i rozmawiają o polityce. Wszystko może się zdarzyć.
Niczym baśń o Judaszu
Propaganda PiS nie mogła przespać takiej okazji jak wpadka Sikorskiego na Twitterze. Taki film musiał powstać. To prestiżowa produkcja, bo zapewne swą uwagą zaszczycił ją sam prezes Jarosław Kaczyński. Realizacji filmu „Pan z Chobelina” podjął się znany funkcjonariusz propagandy Kurskiego Marcin Tulicki. I, trzeba przyznać, stworzył sprawnie nakręconą baśń z gatunku opowieści o Judaszu. Niegdyś dobry uczeń i towarzysz walki o Sprawę, pewnego dnia dał się przekupić i zdradził swojego pana. Tak to właśnie miało być z Sikorskim: jako szlachetny i prawy młodzieniec słusznie był hołubiony przez PiS, następnie, gdy pycha zwiodła go na manowce, słusznie został usunięty, a gdy związał się z wrogami Polski, czyli Tuskiem i spółką, niechybnie musiał zmienić się w etatowego zdrajcę. I to by było na tyle.