Wstydliwa, patologiczna twarz polskiej nauki to nie tylko głośna afera z handlowaniem dyplomami na Collegium Humanum. I nie tylko podejrzane magisterki oraz licencjaty czołowych polskich piłkarzy. To również publiczne uczelnie, których pracownicy okazują się oszustami i wpadają na plagiatach. — Jesteśmy straconym pokoleniem w tym sensie, że mamy w Polsce katastrofalne podejście do spraw społecznie ważnych — mówi Onetowi dr hab. Marek Wroński, który od lat tropi plagiaty na polskich uczelniach.
Złudzeń co do stanu polskiej nauki nie ma dr hab. Marek Wroński. Gdy do niego dzwonimy, żartobliwie przedstawia się, że reprezentuje CBA — Centralne Biuro Antyplagiatowe. Jest znanym w środowisku naukowym "łowcą plagiatów". Uważa, że z polską nauką nie będzie dobrze także przez najbliższe lata.
— Jesteśmy straconym pokoleniem w tym sensie, że mamy w Polsce katastrofalne podejście do spraw społecznie ważnych. W dodatku mamy odziedziczoną po socjalizmie niską rzetelność społeczną. Takich uczelni, jak na przykład Collegium Humanum, jest w Polsce cała masa, tyle że działają na mniejszą skalę i lokalnie. Też wydają z reguły nic niewarte dyplomy. Skoro już studenci płacą, to muszą skończyć uczelnię — podkreśla dr hab. Marek Wroński, lekarz i profesor uczelniany, dziś emeryt, który od lat zajmuje się tropieniem patologii i plagiatów w środowisku naukowym.