Po zabiciu żubra przez wojskowego jelcza pędzącego na patrol przy granicy z Białorusią Żandarmeria Wojskowa ustaliła trzeźwość kierowcy i podała, że jechał on z prędkością ok. 40 km na godz. — Na nagraniu widać żubra, moment uderzenia, ile przeleciał i z jaką prędkością jechał samochód wojskowy. To nie było 40 km na godz. Myślę, że kierowca leciał stówę, albo ponad 100 km na godz. Poza tym od momentu uderzenia do zatrzymania się wozu, żołnierz przejechał jeszcze jakieś 50 m, a żubr, który ważył grubo ponad 700 kg, leżał jakieś 20-25 m dalej — w rozmowie z Onetem relacjonuje przebieg zdarzenia mieszkaniec wsi, który zarejestrował jego przydomowy monitoring.
Wersja żołnierzy
Wszystko wydarzyło się w niedzielny poranek, na jedynej we wsi prostej drodze, w miejscu, gdzie nie było krzaków na poboczach. Bez mgły, bez deszczu i minusowych temperatur, tuż obok placu zabaw przy wiejskiej świetlicy.
— Żołnierze jechali jelczem i z otwartej bramy posesji zza niewielkiego domku wybiegł żubr i wpadł pod samochód — mówi Onetowi kpt. Iwo Sawa, rzecznik prasowy Oddziału Żandarmerii Wojskowej w Lublinie. — Z ustaleń wynika, że żołnierze jechali około 40 km na godz., a w okolicy nie było dodatkowego ograniczenia prędkości — dodaje, że patrol interwencyjny ŻW na miejscu ustalił, że nie było ograniczenia do 30 km na godz., które rzeczywiście obowiązywało w Starym Masiewie, ale na czas budowy zapory na granicy, kiedy dodatkowo budowlane ciężarówki mknęły przez wieś.