Tomasz Duklanowski popełnił straszliwy błąd warsztatowy i skrzywdził młodego człowieka. Dlaczego PiS go broni, zamiast uczciwie sprawę rozliczyć? „To te same mechanizmy, co 40 lat temu" – mówi Cezary Łazarewicz, autor książki o sprawie Grzegorza Przemyka z 1983 roku
GRZEGORZ Przemyk, 18-latek z Warszawy i syn działaczki opozycji, został zatrzymany 12 maja 1983 roku przez milicję na Placu Zamkowym, gdy wraz z kolegami świętował zdanie matury. Milicjanci zabrali go do komisariatu i tam dotkliwie pobili. Przemyk zmarł 14 maja 1983 roku w szpitalu z powodu ciężkich urazów jamy brzusznej.
Komunistyczne władze – choć winni byli na wyciągnięcie ręki – o pobicie maturzysty oskarżyły... sanitariuszy i lekarkę z karetki pogotowia. Sprawa Przemyka była jednym z filarów gniewu i oburzenia, które ostatecznie zdyskredytowały w oczach większości Polek i Polaków reżim generała Jaruzelskiego. Jest też przykładem obrzydliwego mechanizmu, stosowanego przez reżimy tego świata. Bo nie dość, że za niepopełnione zbrodnie skazano niewinnych ludzi, to jeszcze machina propagandowa zabrała się za dyskredytowanie świadków oraz matki Grzegorza Przemyka, poetki Barbary Sadowskiej.