Po Marszu Równości w Lublinie policja zatrzymała prawie 40 osób, które próbowały blokować trasę przemarszu. Wśród nich jest małżeństwo, które na wydarzenie przyniosło ładunki wybuchowe. Gdyby nie błyskawiczna reakcja policji, mogłoby dojść do tragedii.
Marsz Równości przeszedł w sobotę ulicami Lublina. Trasę przemarszu próbowała już na początku zablokować grupa kontrmanifestantów. Na miejscu musiała interweniować policja. Użyto miotaczy gazu i armatki wodnej. Łącznie zatrzymano 38 osób.
Jak przekazały służby, wśród zatrzymanych jest małżeństwo z Lublina, które na sobotni marsz przyniosło kilka ładunków wybuchowych - pojemników z gazem, do których przymocowane były petardy. Ich eksplozja, zdaniem biegłych, mogłyby doprowadzić nie tylko do wybuchu paniki, ale nawet do śmierci.