Kiedy przed czterema laty rząd Platformy i PSL otworzył w Dołhobyczowie pierwsze na Lubelszczyźnie piesze przejście graniczne, we wsi w końcu drgnęło. Powstały Biedronka, hostele, parkingi, wypożyczalnie rowerów. Przyszedł PiS i przejście dla pieszych zamknął.
Dołhobyczów, dwie i pół godziny drogi od Lublina. Wiosna w pełni. Na żyznych czarnoziemach żółte szachownice kwitnącego rzepaku. To ostatni skrawek Lubelszczyzny. Zaraz za Dołhobyczowem ogrodzona kolczastym drutem linia granicy z Ukrainą.
Po drugiej wojnie sąsiedni powiat z miastami Sokal i Bełz pozostał w Polsce. Jednak w 1951 r. Stalin wyrównał granice. Na terenie ZSRR znalazły się żyzne, bogate w węgiel kamienny ziemie powiatu sokalskiego, a w zamian otrzymaliśmy część Bieszczad z Ustrzykami Dolnymi. Teren wymiany terytorium objął swoją powierzchnią jedynie obszar mniej więcej dzisiejszej Warszawy, ale operacja podzieliła wsie, jak właśnie Dołhobyczów i Uhrynów, dziś wieś po ukraińskiej stronie granicy.