Rosyjskie plany mobilizacyjne są oparte na konkretnych oficerach, z których spora część od miesięcy gnije gdzieś w lasach pod Iziumem albo na polach Donbasu. Procesu mobilizacji nie da się przeprowadzić pół roku po rozpoczęciu wojny i zaangażowaniu w niej niemal wszystkich nadających się do walki wojsk
Płk Piotr Lewandowski, specjalista ds. wyszkolenia wojskowego i ekspert w zakresie wojny w Ukrainie tłumaczy w rozmowie z OKO.press, na czym w rzeczywistości będzie polegać „częściowa mobilizacja” ogłoszona w Rosji w środę 21 września 2022 roku przez Władimira Putina. Zdaniem Lewandowskiego nie można mówić o jakiejkolwiek realnej mobilizacji – rosyjska armia jest bowiem zbyt trwale zaangażowana w wojnę w Ukrainie, by móc przeprowadzić pełny proces mobilizacyjny.
„Rosjanie straszliwie się wkopali – oczywiście mówię to z satysfakcją – bo dawno już wysłali na front te wszystkie elementy armii, które systemowo muszą być zaangażowane w mobilizację. W tej sytuacji cały ten rozbudowany system mobilizacyjny nagle okazuje się pełen dziur. Dla przykładu – powiedzmy, że sztabowcy mają w kwicie, że w ramach mobilizacji formują właśnie brygadę piechoty zmechanizowanej. A dowódcą tej brygady ma być – tak jest w tym kwicie – konkretny oficer z 1 Armii Pancernej Gwardii. Tyle tylko, że ten oficer gnije w tej chwili gdzieś pod Iziumem” – mówi Lewandowski.