– Czas leczy rany? Nieprawda – nie leczy, tylko człowiek po prostu żyje dalej, bo musi – mówi siostra żołnierza Jerzego Piłata, który zginął w katastrofie kolejowej pod Bytomiem Odrzańskim. Razem z dziewięcioma kolegami. Mija 35 lat od tej tragedii
4 czerwca 1988 r., przed godz. 7.00, grupa 13 żołnierzy jedzie starem 66 na prace melioracyjne do wsi Żukowice. Są na zasadniczej służbie wojskowej. Przystają na chwilę w Bytomiu Odrzańskim, gdzie wysiada jeden z nich, oszukując swoje przeznaczenie.
Za chwilę dojeżdżają na przejazd kolejowy pod Bytomiem. To przejazd kategorii D: ma tylko znaki ostrzegawcze dla kierowców i krzyż św. Andrzeja. Zasłaniają go krzewy i słupy trakcyjne. Najprawdopodobniej było tak: jeden pociąg przejeżdża, wtedy kierowca auta wjeżdża na przejazd, ale nie dostrzega, że z drugiej strony nadjeżdża kolejny pociąg z prędkością 100 km/h. Dochodzi do katastrofy. Ginie 10 żołnierzy, część z nich na miejscu.