Rekordowe wyniki skrajnej prawicy w przygranicznych landach niepokoją mieszkających na pograniczu Polaków. Ale poseł AfD przyznaje dla DW, że jego partia ma spore poparcie także wśród Polaków.
Katarzyna Werth z Löcknitz nie od razu sprawdziła wyniki wyborów dla miejscowości, w której mieszka od kilkunastu lat. Choć spodziewała się wysokiego wyniku skrajnie prawicowej Alternatywy dla Niemiec, to przyznaje, że ponad 53,3 procent głosów oddanych na AfD w Löcknitz ją zszokowało. – Obawiałam się wprawdzie, że w skali całych Niemiec wynik może być nawet wyższy, sięgnie 25 procent. Ale że lokalnie tyle osób zagłosuje na AfD, to przeszło moje najśmielsze oczekiwania – mówi Katarzyna Werth w rozmowie z DW.
Jej zdaniem wyniki ostatnich wyborów do Bundestagu są przede wszystkim odzwierciedleniem ogromnej frustracji społeczeństwa. – Moi sąsiedzi mówią, że Berlin robi politykę tylko dla wielkich miast, a my tutaj jesteśmy odcięci, opuszczeni – opowiada Werth, która w ubiegłym roku startowała w wyborach na burmistrza Löcknitz. Dodaje, że na terenach wiejskich mieszkańcy już nie ukrywają sympatii dla skrajnie prawicowej partii. – Głośno artykułują hasła AfD – czy to w rozmowach, czy w internecie. Pojawiły się też flagi AfD na prywatnych posesjach, w ogródkach – mówi nasza rozmówczyni.