W "Wielkim Szu" Jan Nowicki, otworzył oczy kandydatowi na karcianego oszusta oznajmiając: szczęście trzeba umieć sobie zorganizować. Okazuje się, że w sporcie można zorganizować pecha i to nie byle jakiemu zawodnikowi. Przekonał się o tym nasz wielki mistrz w strzelaniu Józef Zapędzki. Murowanemu kandydatowi do kolejnego, olimpijskiego złota podczas igrzysk w Montrealu pecha "zorganizował" działacz...
Wiadomo, w tamtym czasie publiczne obarczenie go winą nie wchodziło w grę. Mistrz dopiero po latach wyjawił, dlaczego w konkursie strzelania z pistoletu szybkostrzelnego nie udało mu się powtórzyć sukcesu sprzed czterech i ośmiu lat czyli złota z Meksyku i Monachium.
W Łazach, w których mieszkał pan Józef, w obecności swojej oddanej gosposi, mistrz dokładnie wyłuszczył nam historię sprzed lat. – Strzelałem amunicją firmy Nobel Dynamit. Niemcy o mnie dbali, wszystko nadzorował pan Kurt Kubelka. Przed startem w Montrealu wybrałem amunicję, a kupić ją pojechał działacz, już nie żyje, więc wybaczcie mi, nazwisko pominę.