Prokuratura sprawdza, czy policjanci zachowali się prawidłowo wobec pobitej i niemal zgwałconej studentki z Łodzi. Interwencję powinny nagrać policyjne kamerki. Nie nagrały - policjanci twierdzili, że wyczerpały się baterie. Dystrybutor twierdzi, że mundurowi... nie nacisnęli przycisku nagrywania.
25 lutego studentka łódzkiej filmówki zamieściła na facebooku wstrząsający wpis. Twierdziła, że została pobita i prawie padła ofiarą gwałtu. W jej relacji czytamy:
„Zaczyna od szarpania i ściskania, dodaje okłady pięścią w twarz i głowę i informuje mnie, że mam mu, cytuję, »oje... gałę«”. W życiu nie spotkało mnie coś równie obrzydliwego, coś na tyle przerażającego, że dosłowne zsikałam się pod siebie”. Studentka opisuje, że przeraźliwie krzyczała o pomoc, napastnik groził: „Nie krzycz, bo cię zaje...”, a uciekł, dopiero gdy zauważył zbliżających się przechodniów."