Od 15 do 20 tys. funkcjonariuszy miało wziąć udział w policyjnej akcji protestacyjnej pod kryptonimem "Lucyna", nazywanej też "psią grypą" – szacują związkowcy z "Solidarności", którzy ją zorganizowali. Choć według KGP było to siedem tys. Ten strajk właśnie się zakończył, ale trwają inne jego formy: "Akcja 41", "Włoska Robota" czy "Telefon". Mimo że w piątek mają się odbyć rozmowy mundurowych z szefostwem MSWiA. — To nie myśmy sobie wymyślili ten protest, tylko ludzie po prostu mają już wszystkiego serdecznie dosyć — mówi Onetowi Jacek Łukasik z policyjnej "Solidarności".
Akcja "Lucyna" rozpoczęła się tuż przed okresem Wszystkich Świętych. Polegała głównie na tym, że w czasie wzmożonych działań służb mundurowych policjanci robili sobie medyczne badania profilaktyczne, idąc na L4 (dlatego określano ją też jako "psia grypa"). To sprawiało, że poszczególne garnizony musiały sobie jakoś radzić z zapewnieniem odpowiedniej obsady funkcjonariuszy w czasie wyjazdów Polaków na cmentarze, a potem podczas obchodów Święta Niepodległości.
"Solidarność": komenda główna na pewno odczuła nasz protest