Potężna niegdyś niemiecka armia wygląda na coraz bardziej bezbronną: myśliwce i helikoptery, które nie latają; okręty i łodzie podwodne, które nie są w stanie pływać, a na dodatek dotkliwe braki wszystkiego, od amunicji po kalesony, pisze Matthew Karnitschnig z POLITICO.
Jeżeli Państwo sądzą, że porównanie Bundeswehry do “Gangu Olsena” jest nadużyciem, to spójrzcie na znajdujący się na standardowym wyposażeniu niemieckiej armii karabinek HK G36. Rząd postanowił zezłomować całą tę broń po odkryciu, że przy zbyt wysokiej temperaturze broń ta nie jest w stanie trafić w cel.
“Brakuje zarówno ludzi jak i sprzętu, często jeden niedobór goni drugi”, napisał socjaldemokratyczny deputowany Hans-Peter Bartels zasiadający w komisji obrony, w raporcie opublikowanym pod koniec stycznia. "Żołnierze są dalece nie w pełni wyekwipowani”.
Niemiecka armia, niegdyś jedna z najgroźniejszych (i najbardziej brutalnych) na świecie, coraz bardziej zaczyna przypominać ochotniczą straż pożarną, a nie nowoczesną machinę wojenną. W ubiegłym miesiącu strzelcy alpejscy zostali wysłani do usuwania śniegu z dachów domów w Bawarii.