Rząd II RP stał się najwierniejszym sojusznikiem żydowskich nacjonalistów, pomagając, jak nikt inny, w założeniu Izraela. Dzięki polskiemu wspieraniu emigracji do Palestyny ponad 100 tys. Żydów ocalono przed Holokaustem.
Relacje polsko-żydowskie pełne są paradoksów sprawiających, że bez względu na teraźniejsze interesy to przeszłość jest w nich najważniejsza. Współczesny Izrael jest jednym z najbardziej osamotnionych państw świata. Skazanym na toczenie wiecznej wojny z Palestyńczykami oraz każdym regionalnym mocarstwem, które chce odgrywać dominującą rolę na Bliskim Wschodzie. Niegdyś były to Egipt, Syria oraz Arabia Saudyjska. Teraz jest to Iran, a szykuje się też coraz ostrzejszy konflikt z Turcją.
Jak stare kraje UE podchodzą do kwestii przetrwania Izraela, najlepiej było widać jesienią 1973 r. podczas wojny Jom Kippur. Gdy Żydzi powstrzymywali egipskie i syryjskie wojska pancerne przed przebiciem się na równiny Galilei (co oznaczałoby definitywną klęskę), europejskie kraje NATO solidarnie odmówiły zgody na lądowanie amerykańskich samolotów wiozących broń, amunicję i części zamienne dla izraelskiej armii. Bez tych dostaw wojna zostałaby przegrana, a los żydowskich mieszkańców regionu – przesądzony. Jednak zachodnie rządy i opinia publiczna nie widziały niczego sprzecznego w potępieniu Holocaustu i okazywaniu współczucia dla jego ofiar, a jednocześnie biernemu przyglądaniu się, czy wydarzy się nowy. Udzielenie realnego wsparcia państwu żydowskiemu oznaczało wejście w konflikt z krajami arabskimi, szczególnie tymi zrzeszonymi w OPEC. Koszt takiego sporu byłby zaś wyższy niż późniejszego demonstracyjnego uderzenia się w piersi. Na tym polega właśnie łączenie politycznej pragmatyki z polityką wizerunkową dojrzałych państw – choć jej elementem jest również zaprzeczenie, by takie kalkulacje były w ogóle prowadzone. Jesienią 1973 r. Izrael ocalał dzięki Portugalii. Lizbona zgodziła się, żeby amerykańskie samoloty transportowe mogły uzupełniać paliwo w bazie lotniczej na Azorach. W zamian Stany Zjednoczone zniosły restrykcje handlowe narzucone wcześniej na miejscowy reżim oraz obiecały dostawę nowoczesnego sprzętu dla portugalskiej armii.