11 lipca Grójec w woj. świętokrzyskim zatonął. Lało przez kilka godzin, na drogach i posesjach pojawiło się nawet do 1,5 metra wody. Żywioł spustoszył blisko 200 gospodarstw. Mieszkańcy do dziś pytają, dlaczego nie pomogli im żołnierze Wojsk Obrony Terytorialnej, którzy w dniu zdarzenia nawet przybyli na miejsce. Pojawili się na spotkaniu sztabu kryzysowego, po czym odjechali.
- Było po godzinie 15. Poszedł grad, zawyła syrena strażacka, poszedłem jako strażak do remizy. Po 15 minutach przyszło oberwanie chmury. Lało gdzieś do 18-19. My się do tej pory nie potrafimy z tego podnieść - mówi Wirtualnej Polsce Michał Połetek z Grójca koło Ostrowca Świętokrzyskiego.
Pan Michał córkę zostawił pod opieką w remizie. Sam z innymi strażakami zabrał się do ładowania piachu do worków, żeby chronić posesje przed zalewaniem.