Chartów, wioska w gminie Słońsk, w powiecie sulęcińskim. Jakiś kilometr od wsi, od 1984 r. stoi obelisk ku czci sześcioosobowej grupy spadochroniarzy Ludowego Wojska Polskiego. Są tutaj wygrawerowane ich nazwiska: podporucznik Czesław Szelachowski - dowódca, starszy sierżant Paweł Gałęziok - zastępca dowódcy, starszy sierżant Alojzy Mocura, sierżant Jan Cygan, plutonowy Walter Duda, kapral Franciszek Sawicki. 27 listopada 1944 r. zostali oni w Chartowie zrzuceni jako zwiadowcy. Przebrani w niemieckie mundury zdobywali i przekazywali cenne informacje dotyczące ruchów wojsk, stanu liczebnego, a nawet sił żołnierzy wroga.
Mieszkańcy przez 34 lata dbali o obelisk, nosili tam kwiaty, sprzątali. Raz w roku w rocznicę lądowania spadochroniarzy odbywały się tutaj uroczystości. Zjeżdżali się historycy, księża, władze gminy i powiatu, a także pojawiała się cała wioska. Tak było do listopada tego roku...
Czciliśmy mordercę?!
- To było zaraz po święcie 11 listopada, o którym rozmawialiśmy w pracy. Temat zszedł na nasz obelisk - mówi sołtys Chartowa Mariusz Skrzypnik. - Jeden z kolegów powiedział mi, że Franciszek Sawicki, jeden ze spadochroniarzy, rozstrzelał „Inkę”, sanitariuszkę antykomunistycznego podziemia. Nie wierzyłem. Ten z naszego obelisku? To niemożliwe!