Wpływowy poseł PiS dzwoni do komendanta policji w Częstochowie. Znana lekarka odzyskuje prawo jazdy, trzy lata później czterech podwładnych komendanta zasiada na ławie oskarżonych.
Jest połowa lipca 2020 roku - czas pandemii i obostrzeń sanitarnych. Patrol częstochowskiej drogówki ustawia się w al. Bohaterów Monte Cassino. To szeroka, dwupasmowa ulica praktycznie bez zabudowań - ale z obowiązującym na całej długości nakazem jazdy maksymalnie 50 km na godz. Aspirant Damian B. staje na poboczu z miernikiem prędkości. Namierza bmw: 107 km na godz.
- Po zatrzymaniu pouczyłem kierującą, że będzie miała zatrzymane prawo jazdy na 3 miesiące. Pani się bardzo zdenerwowała, tłumaczyła, że jest zmęczona po dyżurze, spieszy się, bo córka ma urodziny, a ona jest spóźniona, jeszcze nie kupiła prezentu i jedzie do Galerii. Mandatu nie wystawiłem, uznałem, że wystarczy pouczenie, ale prawo jazdy musiałem obligatoryjnie zatrzymać - opisywał zatrzymanie asp. Damian B.