Narendra Modi obiecuje, że za trzy dekady Indie, które właśnie wylądowały na Księżycu, będą liderem świata. Tymczasem za jego przyzwoleniem w kraju toczy się wojna domowa. I to ona mówi więcej o przyszłości Indii.
Po defiladzie uświetniającej rocznicę uzyskania przez Indie niepodległości, 15 sierpnia, premier Narendra Modi przemawiał przez półtorej godziny. Mówił m.in. o tym, że już w 2047 r. – na stulecie niepodległej republiki – widzi Indie wśród państw rozwiniętych i kluczowych dla światowego ładu. Najbliższe pięć lat przedstawił jako czas nadejścia „Nowych Indii”.
Modi rządzi od dekady, obietnic składał już wiele i choć większości nie dotrzymał, magia jego przemówień wciąż działa. Premier ma wyższe poparcie niż cała Indyjska Partia Ludowa (BJP), której przewodzi. Dlatego ważnym elementem jego strategii przed przyszłorocznymi wyborami jest zachowanie nieskazitelnego wizerunku, odsuwanie się od problemów czy kontrowersji. Kluczowe, aby przetrwała zbitka myślowa: Modi to przyszłość.