Europa na nowo kształtuje swoje zdolności obronne. Mimo wątpliwości dotyczących nowego kursu USA wciąż kupuje ogromne ilości amerykańskiego sprzętu. Jak szybko europejskie firmy są w stanie nadrobić zaległości?
Przez lata temat europejskich wydatków na obronność ledwo pojawiał się w większości stolic UE. Teraz jest to sprawa pierwszorzędnej wagi.
Od ogłoszenia przez UE pożyczek w wysokości 150 miliardów euro na zakup broni, po prawdopodobnego następnego kanclerza Niemiec, Friedricha Merza, który obiecał zrobić „wszystko, co w jego mocy”, aby wzmocnić obronność Europy, nastąpiła dramatyczna zmiana. Jej wyrazem są m. in. uchwalone przez Bundestag poprawki do niemieckiej Ustawy Zasadniczej, które mają umożliwić zaciąganie gigantycznych długów na obronność.
Dzieje się to w obliczu ponownych obaw o rosyjską agresję w Europie Wschodniej i wątpliwości co do wywiązywania się USA z zobowiązań wobec NATO.
Jednak dane opublikowane w tym tygodniu przez Sztokholmski Międzynarodowy Instytut Badań nad Pokojem (Sipri) ujawniły, jak trudne będzie dla Europy samodzielne działanie.