— Funkcjonariusze rosyjskich służb postrzegają siebie jako zakon templariuszy, który wpływa na rzeczywistość za pomocą spisków, tajnych działań i niewyjaśnionych zabójstw. Kiedy Putin objął władzę, stworzyli sobie państwo zbudowane wedle parafrazy Bendera z "Futuramy": "Zbudujemy własny Związek Radziecki z black jackiem i prostytutkami" — mówi znany rosyjski pisarz i dysydent Dmitrij Głuchowski. Autor w 2021 r. wydał książkę, w której przewidział, jak może wyglądać Rosja w przyszłości. Po inwazji na Ukrainę wielu ludzi uznało jego słowa za "proroctwo". Teraz w rozmowie z Onetem Głuchowski kreśli nowe przewidywania dotyczące przyszłości Putina, który jego zdaniem już wkrótce stanie przed gigantycznymi problemami.
Kuba Benedyczak: Kiedy Putin doszedł do władzy, uwierzył pan, że on sam i uformowany przez niego system może wreszcie sprowadzić Rosję na europejską ścieżkę rozwoju. Mniej więcej w 2010 r., gdy odchodził pan z telewizji Russia Today — globalnej tuby propagandowej Kremla — zrozumiał pan, że ten sam człowiek, w którego pan uwierzył, pogrzebał nadzieję na normalną Rosję.
Dmitrij Głuchowski*: W 2000 r. miałem 21 lat. Skąd miałem wiedzieć, kim w istocie jest Putin? Wtedy większość uwierzyła Putinowi, że jego celem jest pokojowy i zachodniocentryczny rozwój Rosji. Co więcej, w trakcie jego dwóch pierwszych kadencji rzeczywiście prowadził politykę zorientowaną na zbliżenie ze Stanami Zjednoczonymi i Europą oraz podejmował działania, by Rosja stała się częścią krwiobiegu światowej gospodarki. Jednak kiedy zrozumiał, że nie udaje mu się znaleźć uznania w oczach przywódców Zachodu, że nadal podchodzą do niego z dużą dozą nieufności, obrał antyzachodni kurs.