Największy odpływ ludności z ziem polskich do Stanów Zjednoczonych rozpoczął się w latach 80. XIX wieku - apogeum emigracji nastąpiło na początku XX wieku i aż do wybuchu I wojny światowej bardzo wielu Polaków jechało do Ameryki "za chlebem". O tym, jak wyglądało życie za Oceanem na przełomie XIX i XX wieku w książce "Po dolary i wolność" pisze Dariusz Terlecki.
Pierwsi polscy osadnicy dotarli do Ameryki Północnej w 1608 roku na pokładzie statku "Mary and Margareth" i założyli osadę Jamestown. To był początek angielskiej akcji osadniczej, a polscy rzemieślnicy - znakomici fachowcy od wyrobu smoły, potażu, dziegciu, szkła czy mydła, a przede wszystkim obróbki drewna i wyrobów z drewna - byli niezbędni dla miejscowych kolonistów. Pionierem tego typu wypraw był sir Walter Raleigh. Już w 1585 dotarł on do ziem, które nazwał Wirginią, na cześć dziewiczej królowej Elżbiety. Niestety motywem przewodnim wypraw Raleigha było uniezależnienie się Anglii od pochodzących z Polski dostaw drewna i wyrobów z niego wytwarzanych. Drewno oraz zboże to były wtedy nasze główne produkty eksportowe, na których w ogromnej mierze opierał się handel międzynarodowy Rzeczpospolitej, i jedne z ważniejszych źródeł wpływów do skarbca. Naszych osadników próbowano w ten sposób użyć do sabotowania gospodarki ich własnego państwa - I Rzeczpospolitej.