- Często myślę o Stanisławie Dąbku. Szczególnie teraz, w osiemdziesiątą rocznicę jego śmierci. To postać warta pamięci, bo był prawdziwym bohaterem polskiego września 1939 roku. A także - pamiętać ku przestrodze, bo tamten wrzesień i wszystko co go w wewnętrznych okolicznościach i realiach ówczesnej Polski poprzedzało jest na pewno godzien pogłębionej refleksji - mówi Antoni Kopyto, dziennikarz ze Stalowej Woli.
Z książki „Alarm dla Gdyni” Stanisława Strumph Wojtkiewicza: „Pracował przy armatce przez jakieś piętnaście minut. W pewnej chwili pocisk moździerzowy padł tuż przy armatce, raniąc pułkownika odłamkiem. Armatka podskoczyła od podmuchu do góry i opadła z powrotem. Pułkownik leżał parę sekund koło żołnierzy, potem nagle się podniósł, powiedział: - Teraz koniec. Niech żyje Polska! I strzelił sobie w głowę, w skroń lub w czoło.”
Antoni Kopyto: - To się wydarzyło 19 września 1939 roku. Zawsze gdy ów dziewiętnasty dzień wrześniowy nadchodzi, wspominam postać pułkownika Stanisława Dąbka. Dowódcy Lądowej Obrony Wybrzeża w czasie dramatycznej obrony skrawka polskiego nadbałtyckiego lądu w tragicznych dniach zmagań Polaków z agresorem.