Nowo powołany sędzia Sądu Najwyższego, który pozwał SN, wyjdzie na salę rozpraw już 31 stycznia br. Nie musi to jednak oznaczać, że wyda orzeczenie.
Straszenie I prezesa SN grzywną oraz żądanie nadania klauzuli wykonalności postanowieniu nakazującemu dopuszczenie sędziego do orzekania – to kroki podjęte przez Kamila Zaradkiewicza mające wymusić na władzach SN umieszczenie go w składach orzekających. Tymczasem decyzję w jego sprawie podjął już Dariusz Zawistowski, prezes SN kierujący Izbą Cywilną. Zgodnie z nią sędzia Zaradkiewicz ma zasiąść za stołem sędziowskim ostatniego dnia stycznia. Jak na ironię, w składach orzekających tego dnia znajdzie się również prezes Zawistowski, który od początku nie godził się na wyznaczanie spraw sędziom SN powołanym w kontrowersyjnej procedurze.
Niebezpieczna sytuacja
Decyzja o dopuszczeniu Kamila Zaradkiewicza do orzekania to oczywiście efekt wydania przez Izbę Dyscyplinarną SN postanowienia zabezpieczającego powództwo, jakie nowo powołany sędzia wytoczył SN. W myśl tego orzeczenia Zaradkiewicz ma zostać dopuszczony do orzekania i ma mu zostać przyznany asystent.