Amerykańscy dowódcy piszą, że szefowie budek z fast foodem pod jednostką w Powidzu podnoszą morale ich żołnierzy. Kiedy wojskowa kuchnia serwuje odgrzewane burrito, żołnierze z grymasem odstawiają tacę. Biegną do budek Polaków, napychać brzuchy swojskim amerykańskim jedzeniem.
- Dobra chłopaki, teraz pokażcie, gdzie tu można dobrze zjeść - oświadczył generał Courney P. Carr. To nie tylko najwyższa stopniem szycha wizytująca budowaną bazę NATO w Powidzu, ale też kawał chłopa. Taki mężczyna nie będzie przecież jadł stołówkowego jedzenia z tacki. Podwładni zaprowadzili go tuż za bramę jednostki, wskazując budkę "Taste of Chicago". Jak Klaudiusz Żurek wysmażył mu steka, to podobno generałowi aż się oczy zaświeciły.
Gen. Carr nie tylko zostawił napiwek do rachunku, ale na pamiątkę wręczył kucharzom własną generalską monetę. Nie tylko on był wdzięczny. Pułkownik ze 143. batalionu wsparcia US Army polecił przygotować dyplom. "Za wybitny poziom usług, ciężką pracę i podniesienie morale żołnierzy. Nigdy o tym nie zapomnimy" - czytamy w dyplomie, na którym litania komplementów liczy siedem linijek tekstu.