Z początkiem kwietnia sanepid rozpoczął kontrole kart szczepień dzieci i młodzieży. Jednocześnie posypały się wnioski o wypisanie najmłodszych z przychodni. Co to daje? Dziecko znika z radarów państwa — pisze w środę "Dziennik Gazeta Prawna".
Jak wynika z informacji przekazanych DGP przez dyrektorów placówek podstawowej opieki zdrowotnej, przed uruchomieniem przez głównego inspektora sanitarnego powszechnego spisu szczepień deklaracje dotyczące rezygnacji z usług przychodni były rzadkością i trafiały się raz na kilka miesięcy.
"Dziś jest ich co najmniej kilka w tygodniu. Tylko w ubiegłym miałam informacje o siedmiu. A są przychodnie, które mają ich nawet po 10" – wyjaśnia cytowana przez "DGP" Bożena Janicka, prezeska Porozumienia Pracodawców Ochrony Zdrowia. Joanna Zabielska-Cieciuch, ekspert Porozumienia Zielonogórskiego i lekarka rodzinna z Białegostoku, informuje z kolei o dwóch–trzech deklaracjach składanych w tygodniu.
"Mamy już kilkanaście przychodni, które mierzą się z takim zjawiskiem" — zaznacza.