Ukraińskie siły specjalne prawdopodobnie przeprowadziły kolejny rajd na platformy wiertnicze w pobliżu Krymu. Rosyjskie wojsko twierdzi, że urządziło im tam pogrom, ale pewność jest tylko co do tego, że straciło myśliwiec. Na tej części Morza Czarnego ciągle toczy się cicha kampania ukraińskich sił specjalnych, na której temat wiadomo niewiele.
Według Rosjan do najnowszego starcia doszło w nocy z 10 na 11 września w rejonie platformy wiertniczej Krym-2, stojącej kilkadziesiąt kilometrów na zachód od wybrzeży okupowanego Krymu. W komunikacie rosyjskiego ministerstwa obrony stwierdzono, że Ukraińcy wysłali 14 łodzi półsztywnych wyładowanych komandosami floty. Operacja miała mieć na celu zajęcie platformy i być kierowana przez HUR, służbę wywiadu wojskowego Ukrainy.
"Oczywiście" rosyjscy żołnierze byli gotowi i jakoby urządzili pogrom wroga, zatapiając 8 łodzi oraz eliminując 80 ukraińskich komandosów. Reszta Ukraińców miała uciec, nie troszcząc się o rannych w wodzie. Nie pokazano żadnych nagrań i zdjęć na dowód. Wiarygodność tego rodzaju komunikatów Rosjan jest, mówiąc delikatnie, niska.