Na terytorium Białorusi gromadzeni są rosyjscy żołnierze, co zdaniem niektórych ekspertów miałoby sugerować otwarcie nowego frontu w wojnie z Ukrainą. Część z nich poddaje jednak w wątpliwość tę wersję i uważa, że Rosjanie nie są w stanie zaatakować - wskazuje "The New York Times". Według ministra obrony Łotwy bardziej prawdopodobnym scenariuszem byłyby próby zakłócenia dostaw zachodniej broni z Polski.
O tym, że rosyjscy żołnierze będą stacjonować na Białorusi, było wiadomo od początku miesiąca. 10 października decyzję o wspólnej regionalnej grupie wojsk ogłosił Alaksandr Łukaszenka. Dyktator przekonywał wówczas, że Zachód miałby rozważać możliwość ataku na Białoruś i "wciągnięcie jej do wojny". Przypomnijmy, wojnę w Ukrainie rozpętał Władimir Putin, a Łukaszenka od początku wspiera rosyjskiego dyktatora i szerzy kremlowską propagandę. Według ukraińskich służb na Białoruś przerzuconych ma być ok. 20 tys. żołnierzy z Rosji. 15 października białoruskie Ministerstwo Obrony informowało, że pierwsi z nich dotarli na miejsce. Jak pisze "The New York Times", doniesienia o gromadzeniu rosyjskich żołnierzy w kraju rządzonym przez Łukaszenkę wzbudza obawy części ekspertów wojennych o planach otwarcia nowego frontu w wojnie z Ukrainą.