Sypie się rządowa narracja dotycząca kryzysu na rynku węgla. Z jednej strony padają zapewnienia, że opału na zimę nie zabraknie, nawet będziemy mieć zapasy. Z drugiej w przyszłym tygodniu gabinet Mateusza Morawieckiego ma spotkać się na specjalnym posiedzeniu, poświęconym bezpieczeństwu energetycznemu kraju. Na alarm bije też były prezes PGNiG, który wzywa do zwołania przez prezydenta Rady Bezpieczeństwa Narodowego.
Wydawać się mogło, że po ogłoszeniu ceny gwarantowanej węgla na poziomie z zeszłego roku, czyli poniżej 1000 zł, rząd wreszcie przejmie kontrolę nad sytuacją i tym samym strach przed kolejnym sezonem grzewczym będzie coraz mniejszy. Ale po pierwszych fanfarach tak naprawdę nic się nie zmieniło. Cenowe regulacje mają wejść w życie najwcześniej w sierpniu, a pośrednicy rekordowymi marżami dalej windują cenę węgla powyżej 3000 zł. I właśnie jesteśmy świadkami kolejnej odsłony tego teatru. Rząd już nie tylko obiecuje, że węgla w Polsce nikomu nie zabraknie, ale też dodatkowo mówi o jego zapasach.