Pomimo ostatecznej porażki w Kursku Ukraina rozpoczęła nową ofensywę. Nawet rosyjskie władze nie ukrywają, że transgraniczny atak sprawił, że sytuacja w obwodzie biełgorodzkim jest bardzo trudna. Jak mówi pułkownik rezerwy sił Ukrainy Roman Switan, ukraińska operacja może być dopiero preludium do akcji wzdłuż granicy z Rosją. W dodatku Ukraińcy — pomimo braku przewagi — mają kilka asów w rękawie, by zmiażdżyć siły Kremla w tym regionie.
18 marca jednostki sił Ukrainy przekroczyły granicę z Rosją i rozpoczęły ataki w głąb rosyjskiego terytorium. Pierwszego dnia, według strony ukraińskiej, zniszczono ważny obiekt armii Kremla. Walki wybuchły w strefie przygranicznej na głębokości od 2 do 3 km.
Tydzień później Ukraińcom udało się wejść do co najmniej jednej rosyjskiej osady. Wydarzenie to zostało opisane przez rosyjskich "korespondentów wojennych". "Wróg był w stanie przebić się do Demidowki, posuwając się w strefie przygranicznej Biełgorodu" — napisał na Telegramie kanał "Wojenkory Russkoj Wiesny".