Szukają migrantów, śledzą aktywistów. Prawicowe antyuchodźcze grupy coraz pewniej czują się granicy polsko-białoruskiej, ale samozwańczym szeryfom przygląda się policja. Niektóre grupy działają tylko w sieci, a mimo to na swoje wirtualne patrole zbierają pieniądze.
*Materiał publikujemy w ramach Programu Partnerskiego Onetu. Więcej podobnych treści znajdziecie na OKO.press.
— Zaczęło się od tego, że ktoś nas fotografował, gdy jedliśmy obiad w jednej z restauracji w Białowieży. Kilka dni później jechaliśmy do osób potrzebujących pomocy humanitarnej, ale nie dotarliśmy na "pina", czyli do miejsca, w którym mieli przebywać migranci, gdyż zorientowaliśmy się, że szukają nas narodowcy – opowiada Urszula Wolfram, aktywistka udzielająca pomocy humanitarnej osobom przekraczającym zieloną granicę, działająca w Podlaskim Ochotniczym Pogotowiu Humanitarnym.