Wymiana poufnych informacji poza serwerem gov.pl, który ochrania ABW, to dowód na nieufność części polityków PiS do Mariusza Kamińskiego.
Politycy, także ci piastujący najwyższe funkcje w państwie, znają zasady cyberbezpieczeństwa, ale je omijają lub lekceważą – twierdzą nasi rozmówcy zajmujący się służbami specjalnymi. Choć skradzione e-maile nie były oklauzulowane, ich treść wskazuje, że są to informacje, które powinny być chronione. – Odsłaniają bowiem polityczną kuchnię rządu – to jest jedna z największych i najbardziej chronionych tajemnic w każdym państwie. To treść informacji określa jej „tajność" czy „poufność", a nie pieczątka – mówi „Rzeczpospolitej" płk Grzegorz Małecki, były szef Agencji Wywiadu.
JAK W SOWIE
Aferę mailową Małecki przyrównuje do afery taśmowej z 2014 r. – To Sowa i Przyjaciele 2.0, z tym że ze znacznie większą siłą rażenia i skalą zniszczeń. Tam podsłuchiwano rozmowy, tu czytano maile. Po siedmiu latach nie wyciągnięto z tamtej sprawy żadnych wniosków – dodaje Małecki.