W sobotę państwowa agencja informacyjna BelTA poinformowała, że białoruski minister spraw zagranicznych Uładzimir Makej zmarł w wieku 64 lat. Zaznaczono, że śmierć była nagła, ale jej przyczyny są owiane tajemnicą. Pojawiły się podejrzenia, że może być to efekt długich rąk Putina sięgających do kolejnego kraju. Mieniący się przyjacielem prezydenta Rosji Aleksander Łukaszenko ma powody do niepokoju.
"Krążą pogłoski, że mógł zostać otruty. Makiej był przedstawiany jako potencjalny następca Łukaszenki. Był jednym z nielicznych, którzy nie byli pod wpływami rosyjskimi" — napisał na Twitterze Anton Gerashchenko, doradca ministra spraw wewnętrznych Ukrainy. Potem pada najważniejsze zdanie: "Według plotek może to być wskazówka dla Łukaszenki".
Pojawiają się pogłoski, że Władimir Putin może planować pozbycie się swojego najważniejszego sojusznika i największego orędownika.
Renomowany amerykański think tank Robert Lansing Institute for Global Threats and Democracies Studies donosił na krótko przed śmiercią Makieja, powołując się na źródła w rosyjskim kierownictwie wojskowym: Putin ma dość białoruskiego dyktatora i już zdecydował się na radykalny krok w celu przekształcenia jego państwa do wymuszenia wojny z Ukrainą.