Ukraina ma znaczący problem na froncie. Eksperci boją się, że kluczowe linie obrony zostaną niebawem przełamane, a oddziały pogrążą się w szybkim odwrocie. A wszystko dzięki jednostkom, które rząd w Kijowie od bardzo dawna wyśmiewał. — Na początku Ukraińcy, ale i Zachód zaczęli przedstawiać Rosjan jako całkowicie niekompetentnych. Że to orki, mobiki (...). W tym momencie, kiedy Rosjanie uzyskali przewagę, pojawia się trudne pytanie: jak to możliwe, że ten głupkowaty przeciwnik nagle zaczyna z nami wygrywać? — mówi Onetowi płk. rez. Piotr Lewandowski, wskazując na kilka kosztownych błędów, które popełnili obrońcy.
— Wielkie straty. Ludzie są zmęczeni i wyczerpani. Wszyscy pamiętamy te obrazki z Ukrainy, gdy samochody wiozące poległych żołnierzy, mijały szpalery klęczących ludzi. Tego już nie ma. To nie tak, że ci ludzie nie są gotowi przed poległymi klękać, tylko po prostu jest ich już aż tylu. To spowszedniało. Nie tylko Zachód się przyzwyczaił do wojny, ale zachodnia Ukraina też — ocenia ppłk rez. Piotr Lewandowski z Centrum Szkolenia Wojsk Obrony Terytorialnej.
— Wsparcie żołnierzy na froncie jest oczywiście cały czas. Ale ono się zrobiło bardziej takie propagandowo-werbalne. A tam po prostu potrzeba ludzi do walki — dopowiada.