Gdy w 1972 r. naukowcy przewidywali, że "upadek cywilizacji" może nastąpić w 2040 r., mało kto w to wierzył. Teraz badacze twierdzą jednak, że scenariusz nakreślony prawie pół wieku temu zaczyna się realizować.
"Granice wzrostu" to jedna z książek, którą w latach 70. wydali naukowcy z Klubu Rzymskiego we współpracy z analitykami z Massachussets. Odbiła się szerokim echem.
Jak wskazuje tytuł publikacji, eksperci wskazywali w niej na fakt, że światowa gospodarka i społeczeństwo nie może się wiecznie rozwijać i że w końcu "dobije" do nieprzekraczalnej granicy. Wówczas taką cezurą miał być rok 2040.
"Rzeczpospolita" przytacza badania jednej z ekspertek międzynarodowej korporacji KPMG, która ponownie przyjrzała się publikacji sprzed pół wieku. Gaya Herrington postanowiła zestawić ją z dzisiejszymi realiami. Wzięła pod uwagę 10 elementów: populację, współczynnik dzietności oraz śmiertelności, poziom produkcji przemysłowej, żywności i usług, eksploatację zasobów nieodnawialnych, ślad ekologiczny, poziom trwałego zanieczyszczenia oraz dobrobyt ludzi.