Rozliczanie ponad stu przypadków śmierci przy interwencji policji z ostatnich lat przebiega skrajnie powoli. Opracowanie metod zapobiegania takim zgonom również. Instytucje państwa działają osobno. Coś się jednak zmienia. Niektóre zmiany zapowiadają się nawet rewolucyjnie.
Opowiemy tu Państwu, co w tej sprawie udało się OKO.press ustalić, wyciągając dane z instytucji odpowiedzialnych za to, że policja w Polsce wciąż może zabić. Na przykład młodą osobę wracającą w radosnym nastroju z nocnej imprezy.
Jak policja zabija(ła)?
Wygląda to najczęściej dosyć podobnie: policjanci, wkurzeni tym, że zatrzymywany nie podporządkowywał się poleceniom i oburzeni na fakt „obrazy munduru”, stosują niewspółmierną przemoc. I to prowadzi do śmierci. Może to być paralizator („całą baterię na niego wywaliłem” – cytat ze sprawy Igora Stachowiaka zabitego na komisariacie w maju 2016 r. we Wrocławiu), pałka (nagranie z Gdyni, na którym widać, jak policjanci walą w człowieka tak mocno, że zahaczająca o asfalt pałka krzesze iskry). A w końcu — tak jest najczęściej — kilku policjantów i policjantek naraz rzuca się na człowieka, żeby go unieruchomić. A on, dociśnięty do podłoża, przestaje oddychać i umiera.