Józef Bellert był żołnierzem i sanitariuszem w Legionach, brał udział w wojnie polsko-bolszewickiej, wojnie obronnej 1939 r. i powstaniu warszawskim. W lutym 1945 r. zorganizował ochotniczy szpital niosący wsparcie dla ocalałych z obozu Auschwitz-Birkenau. W ten sposób, działając w skrajnie trudnych warunkach, uratował życie 4400 spośród 4800 pozostawionych przez Niemców więźniów.
Nie nadawali się do ewakuacji i wyruszenia w tzw. marszach śmierci. SS-mani nie zdążyli ich zabić. Zostali najsłabsi i najbardziej wyczerpani. Ważyli średnio po 25-35 kilogramów. Brakowało wody, jedzenia, środków higieny i leków. Chorowali m.in. na dur brzuszny i gruźlicę. Cierpieli z głodu, mieli biegunki, owrzodzenia, odmrożenia i ropiejące rany. Baraki były zdewastowane i przepełnione odorem martwych ciał. Tak wyglądała sytuacja ostatnich więźniów największego obozu zagłady w dziejach.
W takich warunkach "Tata Bellert", jeden z zapomnianych bohaterów II wojny światowej, utworzył największy szpital polowy ówczesnej Europy. Jego zespół uratował życie kilku tysięcy osób.