Jeśli wierzyć premierowi, to rząd od dawna ma wypracowane scenariusze na wypadek, gdyby wojna w Ukrainie zagroziła Polsce. Jak to mówi Mateusz Morawiecki? „Dysponujemy przynajmniej siedmioma bazowymi scenariuszami ataku hybrydowego konwencjonalnego na cele cywilne, wojskowe i postępujemy ściśle według opracowanych wcześniej scenariuszy”. Twórcy słuchowiska politycznego "Stan Wyjątkowy" — Andrzej Stankiewicz (ONET) oraz Dominika Długosz ("Newsweek") zachodzą w głowę, z którym z owych scenariuszy mieliśmy do czynienia, gdy w Przewodowie na Lubelszczyźnie — zaledwie kilka kilometrów od granicy z Ukrainą — spadły i wybuchły szczątki rakiety. I dochodzimy do wniosku, że z żadnym — bo nie jesteśmy w stanie założyć, że rząd postępował "ściśle według opracowanych wcześniej scenariuszy", gdy przypadkowa rakieta ze Wschodu zabiła dwie osoby. Najgorsze i najbardziej destrukcyjne było rządowe milczenie. Od momentu tragedii przez ponad 8 długich godzin ani rząd ani prezydent — o naczelniku państwa nie wspominając — nie przekazywali właściwie żadnych informacji. Jednocześnie sekwencja działań podejmowanych przez władzę wyglądała tak, jakby to Rosjanie wystrzelili rakietę w kierunku Polski i to w dodatku celowo. Wiadomo, czym to grozi.