O losie polskich psów decyduje Praga. Konkretnie o losie psów służbowych polskiej Straży Granicznej. Konkretnie jej komendant, gen. bryg. SG Tomasz Praga. Tylko, czy decyduje... Można mieć poważnie wątpliwości. To raczej nie jest decyzyjność, a kunktatorstwo, zwlekanie z decyzją tak uporczywe, że budzi coraz większe napięcie wśród przewodników psów służbowych, a do tego wystawia na szwank autorytet dowódcy.
Psy patrolują, bronią, tropią, wykrywają narkotyki i materiały wybuchowe. Te zajęcia nie są obojętne dla ich zdrowia. W toku 10 lat służby taki czworonóg nawdycha się mnóstwo toksyn, które osłabiają jego kondycję i odporność w jesieni wiernego żywota. Czy wiecie, że w Straży Granicznej nie istnieje pojęcie „psi emeryt”? Nie, dla formacji taki zwierzak, to „pies wybrakowany”.
Gdy pies kończy służbę, ma przed sobą dwie drogi. Albo trafi do tak zwanego Wietnamczyka, albo pozostanie ze swoim dotychczasowym opiekunem, przewodnikiem. Tylko że w tym drugim przypadku przewodnik ponosi wszelkie dalsze koszty. Wielką łaską okazała się decyzja szefa formacji sprzed kilku lat, na mocy której przewodnik zachowuje dla psiego emeryta, uwaga, aż jego służbową uprząż, miskę, posłanie i kilka innych drobnych akcesoriów. Wcześniej te przedmioty były zdawane do magazynu.