Strażnik z zarzutami za rzekomą pomoc posłowi. "To już jest żenująco dęte"

2019-02-12

Niedopełnienie obowiązków służbowych, utrzymywanie relacji z osadzonym, wynoszenie dokumentów z Aresztu Śledczego - takie zarzuty jednemu ze strażników więziennych stawia prokuratura. - Prokuratura się boi i zastrasza niewinnego człowieka - odpowiada na to poseł Stanisław Gawłowski, którego sprawa dotyczy.

O sprawie jako pierwsza napisała "Gazeta Wyborcza". Strażnik, który był kwatermistrzem zajmował się m.in. przygotowywaniem cel, wymianą pościeli, czy ręczników. Jednak zdaniem śledczych, zbyt mocno zbliżył się do Stanisława Gawłowskiego. I to jeszcze przed osadzeniem posła w szczecińskim areszcie śledczym. - Podejrzany usłyszał zarzut dotyczący niedopełnienia obowiązków służbowych w ten sposób, że nie poinformował przełożonych o tym, że utrzymywał z osadzonym kontakty osobiste, co skutkowałoby odsunięciem go od osadzonego - mówi Onetowi prok. Joanna Biranowska-Sochalska z Prokuratury Okręgowej w Szczecinie.

W sprawie strażnika przesłuchiwany był m.in. Stanisław Gawłowski. Całą sprawę nazywa czysto polityczną. - Ja nawet nie pamiętam tej sytuacji, ale ten strażnik był kiedyś w moim biurze poselskim podczas mojego dyżuru. To był cały nasz kontakt - mówi w rozmowie z Onetem. - Nigdy nawet nie powiedział, że mnie zna, bo był u mnie w biurze poselskim. Zresztą, nawet nie miałbym z nim jak porozmawiać. Moja cela była non stop monitorowana, a ten strażnik nigdy nie był w niej sam, zawsze towarzyszył mu inny - dodaje.

Źródło: https://wiadomosci.onet.pl