Zakończony właśnie szczyt pokojowy w Szwajcarii rzecz jasna nie przyniósł pokoju Ukrainie. Tylko pozornie jednak był on w takim razie porażką. W rzeczywistości szczyt był sukcesem. Wbrew nazwie bowiem wcale nie pokój był jego celem.
Istotą szczytu w Szwajcarii nie było wypracowanie jakiegokolwiek porozumienia z Rosją, ale zwiększenie presji na Moskwę. Fakt, iż wzięło w nim udział prawie 100 państw reprezentujących ok. dwie trzecie światowego PKB jest sygnałem, którego Moskwa nie jest w stanie zignorować, szczególnie że jej gospodarka — jakkolwiek oczywiście nie pada pod ciosami sankcji (co było, dodajmy, od początku oczywiste i czego nikt znający mechanizm stosowania sankcji nigdy nie oczekiwał) — to zaczyna coraz wyraźniej buksować.
Oś dobra
Szczyt w Szwajcarii był też okazją do policzenia się Zachodu, który, jak pokazała lista państw, które wzięły udział w spotkaniu oraz – co nie mniej ważne – złożyły podpis pod proukraińską deklaracją końcową — tworzą dziś nie tylko USA, Kanada, państwa członkowskie UE, będące członkami NATO Wielka Brytania i w mniejszym, ale jednak istotnym stopniu również Turcja. To też m.in. Australia, Nowa Zelandia, Japonia i Korea Południowa.