Najpierw zbankrutował, zostawiając na lodzie ponad stu wierzycieli, potem się rozwiódł na niby, przepisał majątek i zaczął zarabiać od nowa - w polityce
Bydgoszcz, kilka lat temu: przez centrum idzie pochód narodowców. Protestują przeciw przyjęciu imigrantów. Na czele mężczyzna z megafonem. Trudno go przeoczyć: wyższy od większości o półtorej głowy, silnie zarysowana szczęka, obcisły golf podkreślający muskulaturę, na ramieniu zielona opaska z falangą. „Chcemy repatrianta zamiast imigranta!", „Tu jest Polska, a nie Polin!" – skanduje, a za nim tłum. Lokalni narodowcy patrzą z podziwem na - jak go nazwali - „wielkiego z Warszawy".