Przesłuchania z workiem na głowie, bicie, rozbieranie do naga i wielogodzinne trzymanie wiadra nad głową – tak pobyt w rosyjskiej niewoli wspomina w rozmowie z reporterem PAP Julia, która po 17 miesiącach więzienia w Doniecku wróciła na Ukrainę w ramach wymiany jeńców. Kobieta wciąż szuka zatrzymanego razem z nią męża.
Julia mieszkała z mężem i dwójką dzieci w Torezie (dziś Czystiakowe), górniczym mieście w obwodzie donieckim, które w 2014 r. znalazło się pod rosyjską kontrolą.
— To był marzec 2021 r., czyli niemal rok przed rosyjskim atakiem na Ukrainę. Przyszli po nas w nocy z tzw. ministerstwa bezpieczeństwa państwowego (MGB) DRL. Zaczęli nas oskarżać, że jesteśmy ukraińskimi szpiegami, że pracujemy dla SBU. Zabrali mnie i męża. Włożyli mi na głowę worek. Nie mogłam oddychać, mówiłam im o tym, ale nikt nie reagował. Jak tylko próbowałam rozluźnić worek, oni zaciskali go jeszcze mocniej. Chyba im się to podobało – stwierdza.